muzyka elektroniczna, el-muzykamoog

Vangelis - The City

Vangelis

The City

rok wydania: 1990

Vangelis nie spełnił swojej „groźby" kontynuacji cyklu, który miała rozpocząć płyta Direct, co więcej wyniósł się z Aristy i trafił do East - West (WEA). Rok 1989 można by dla niego nazwać rokiem rzymskim. Wyjechał do Włoch aby zająć się muzyką do włoskiego filmu „Francesco" o św. Franciszku z Asyżu (muzyka nie wydana, perturbacje wydawnicze plus niechęć Vangelisa  do zalegalizowania tego na krążku - są bootlegi). Tamże stworzył „Page Of Life", kolejną płytę z Andersonem i symfonię która nie ujrzała światła dziennego. Wreszcie w lipcu dał koncert w starożytnych termach forum Caracalla w celu zebrania pieniędzy na rzecz Italian Cancer Research. Wspomniany przeze mnie przy recenzji płyty Direct multi instrument wybudowany na potrzeby studyjne i koncertowe stał się bohaterem kolejnej płyty, która także powstała w Rzymie. Vangelis został poproszony przez Romana Polańskiego o zrobienie muzyki do filmu „Bitter Moon" („Gorzkie Gody")  Vangelis chwalił Polańskiego za to że ma bardzo poukładane wizje relacji obraz dźwięk co dawało mu psychiczne wytchnienie -czego nie miał przy współpracy z Scottem przy Blade Runnerze - ponoć reżyser ciągle kaprysił. Vangelis mieszkał wówczas w hotelu De La Ville gdzie także znalazł się jego sprzęt i ponoć od tak z niczego powstał tam także zapisany na tym instrumencie szkielet płyty „The City" jedynie obrobiony nieznacznie w Paryżu w Mega Studios. To w tym pokoju hotelowym nagrał dialogi Polańskiego z jego żoną a potem z wykorzystaniem Direct dla paru wyselekcjonowanych gości z tego nowego materiału m.in. dla Polańskiego, dał prywatny koncert.  Vangelis stworzył płytę koncepcyjną w której zawarł odczucia jakie dawało mu obcowanie z miastem. Płytę oparto na osi czasu -dźwięki przedstawiają życie metropolii od wczesnego świtu do późnej nocy w ciągu jednego dnia.
Czy aby jednego? Zwróćmy uwagę że płytę otwiera i zamyka ten sam dialog Polańskiego i Seigner. Można to rozumieć opatrznie - miasto nie ma nam nic do zaproponowania ponad codzienny cykl, który ciągle jest taki sam. Czyli ten jeden dzień to zarazem cała wieczność - zmieniają się na przestrzeni dziejów tylko odgłosy ulicy... Pytania także można mnożyć przy temat jakie to miasto zostało sportretowane? Czy mamy do czynienia z Rzymem co byłoby najprostszą interpretacją ( niektórzy w tytule Procession dopatrują się tego potwierdzenia, że niby wskazuje to na Watykan i procesję religijną) czy może jest to obraz miasta kosmopolitycznego , pachnącego egzotyką, gdzie różne nacje, mówiące w różnych językach, ruch uliczny, klimat kawiarń, dzielnice uciech to obraz dzisiejszej rzeczywistości dużych aglomeracji, albo czy Vangelis zastosował kompilację, zlepek stereotypów z różnych miast np. Paryża (Morning Papers), Rzymu (Procession), Tokio (Twilight)? Trudno dociec ....
"Dawn" - To swoisty pean na rzecz pierwszych promieni słońca. Lekkie smaganie strun i melancholijne wstawki trąbki, której towarzyszą zwiewne dźwięki imitujące marimbę, wyczarowują przed nami wzbogacone o kombinacje perkusji i rogu ambientowe cienie w jasnych, pastelowych kolorach. Wprowadzony na otwarcie płyty nastrój sennego mirażu, powoduje że ten kawałek można postrzegać jako digitalową reminiscencję klimatu muzyki z Blade Runner'a. Vagelis nie zdradza się żadnym dźwiękiem jak naprawdę odczytywać nastrój tego utworu. Utwór ten właściwie snuje się jak długie intro, wprowadzenie do właściwej melodii. Pod koniec pojawiają się dotąd nie stosowane przez Vangelisa zabiegi - aby zobrazować pełniej zamierzenie płyty czyli oddanie ducha miasta Vangelis kreuje poprzez efekty dźwiękowe jego nastrój -słychać kroki, monolog Polańskiego z żoną Seigner ("Is the city open?"-"c'est beau Romain, c'est beau"-"Are there any morning-papers yet?" -"Too early"-"a sandwich"-"Thanks"), przechodzące w Morning Papers gdzie do kontynuacji tych odgłosów dochodzi -bicie zegara, zapowiedzi z dworcowego megafonu, sygnał karetki. Wszystko to sprawia że imitacja atmosfery miasta jako takiego poprzez uniwersalne jego odgłosy nabiera kolorytu a słuchacz ma wrażenie obcowania z rzeczywistością. Ten wstęp można przyrównać do intro "Shine On You Crazy Diamond" Pink Floyd wprowadzenia pewnej atmosfery rozwiniętej w trakcie trwania płyty.
"Morning Papers" rozpoczynają kroki, odgłosy ulicy i Roman Polański proszący o poranną gazetę w kiosku. Utwór ma bardzo intymny, zmysłowy nastrój. Duża rola przypada perkusji przywodzącej na myśl styl muzyki z tradycyjnych filmów gangsterskich. Zawiera ciekawe wariacje i wprowadzające pewien dysonans (nie europejskie brzmienia fletu ), chór i linię bassową kojarzącą się z sekcją z "The Friends Of Mr. Cairo". Synkopowany jazzujący podkład perkusji i niesamowity klimat kilku nut na keyboardzie zestawionych z solówką na prawdopodobnie sample azjatyckiego fleta Schakuachi nadaje utworowi bardzo senny, wprost zamroczony klimat wibracji smooth jazzowego klubu. Coś jakby chwila po wyjściu po całonocnej balandze na orzeźwiające powietrze na pustą, dopiero budzącą się do życia ulicę - czyli gdy świta muzyczna aktywność wzmaga się poprzez instrumentarium.
"Nerve Centre", zmienia całkowicie dotychczasową otoczkę odbioru płyty. Bębny i perkusja wykorzystane w bardziej konwencjonalny sposób na pierwszym planie w korelacji z dziwną melodią z syntezatora. Pojawiają się elementy prog rocka -solo gitarowe. Poziom aktywności zniża się pod koniec utworu a solówka na gitarze wybrzmiewa niczym triumfująca konkluzja. Ten utwór zawiera żywsze rytmy -perkusja przywodzi na myśl reminiscencję "Industrial Revolution" Jarre'a -metaliczne brzmienie syntezatorowych efektów i emulowane nienaturalne brzmienie gitary elektrycznej-przedstawiają świt dnia pracy machiny biurokracji, pracę setek urzędników wypełniających biurka w śródmieściu wieżowców wielkich korporacji -utwór przerwany jest swoistą iluminacją dzwonków i dodaniem cyfrowego chóru przy pozostawieniu pozostałych imitacji instrumentów. Mój ulubiony fragment to eksplozja śpiewu chóru od 4.27. Nastrój porannej gorączkowej aktywności ludzi spieszących się do pracy, spotęgowano efektami samochodowych klaksonów. Zwraca tu uwagę zniekształcona barwa gitary brzmiącej jak perkusyjny podkład melodii z interesującym użyciem cyfrowego chóru jako prowadzącego dźwięku i digitalowej emulacji OBX jako solowego syntezatora.
"Side Streets" rozpoczynają efekty dźwiękowe naśladujące motocykl, linia perkusji sugestywnie sugeruje podróż drogą. Ciekawy, prawie taneczny rytm wybijany na perkusji na tle którego wiolonczela prowadzi główną melodię -jako ozdobniki efekty perkusyjne emulowane głosy i oszczędne w wyrazie solówki na syntezatorze. To jakby ucieczka od trybików w jakich tkwią pracujący ludzie ku spotkaniu z przyjaciółmi w „Good To See You".
"Good To See You". Jak dla mnie przewspaniałe brzmienie saksofonu w zestawieniu z piękną melodia powoduje u mnie że mam do niego wielką słabość. Słyszymy odgłosy ulicy ale nie nerwowego okresu szczytu lecz spokojnej pory popołudniowej gdy ulice cichną a skrzyżowania pustoszeją. Na ich tle wchodzi perkusja, syntezatorowy podkład i przewspaniałe saksofonowe solo. Klimat jaki w tym utworze uzyskał Vangelis jest unikalny -niby relaksujący ale podskórnie w brzmieniu saksu słychać jakąś nutkę smutku, tęsknoty za czymś. Banalny tekst wypowiadany przez Kathy Hill imitujący prawdopodobnie rozmowę przez telefon, odgłosy jej śmiechu, jak dla mnie symbolizują nie tyle ulotność chwil w czasie spotkań, rozmów z przyjaciółmi co bardziej pustkę wynikającą z takich kontaktów, po których zostaje tylko wspomnienie a my w wielkim mieście jesteśmy samotni i anonimowi w swoich czterech ścianach co być może przekazuje nam przejmujący „Twilight" następujący po „Good To See You".
"Twilight". Ten bardzo nastrojowy, pełen zadumy utwór otwiera szum wiatru na tle którego przejmujący głos kobiecy deklamuje słowa po japońsku by potem pola oddać syntezatorom. Orientalna w brzmieniu melodia rozpisana na keyboardy, rozwija się w czas trwania całego utworu. „Twilight" ma niesamowitą atmosferę jakby melodyjnego ambientu. Dodatkowego uroku i powabu tajemniczości na tle ulotnych dźwięków dodaje niezrozumiała dla Europejczyka monodeklamacja w wykonaniu Mikamo Yuko i Kimury Rieko. Refleksyjna harfa z jednostajnym podkładem efektów syntezatorowych akompaniuje późnemu popołudniu, zmrokowi - zapachom miasta unoszącym się w powietrzu przez otwarte na nadchodzący chłód nocy okno. Skąd ta interpretacja? Z tłumaczenia tekstu : „Dzień przechodzi w zmierzch, to magia czasu, ten sam czas nastąpi jutro i nadejdzie kolejna magiczna chwila, tak się dzieje gdy kolory zmieniają się w aromaty a aromaty przechodzą w kolory i tak jest kiedy cienie topnieją w głębokiej melancholii".
"Red Lights" to zupełny kontrast poprzedniego utworu, gwałtowna zmiana nastroju zaskakujący zestawieniem głośnych dźwięków z rogu i perkusji. Samplowane głosy reprodukowane w manierze orientalnych zaśpiewów, a właściwie zabawy w udawanie śpiewu w stylu karaoke i syntezatorowe efekty sugerujące emulację popowego brzmienia lat osiemdziesiątych. Powtarzane słowa to „O-hayashi" - to sposób mówienia używany podczas festiwalu Matsurito naśladujący rytm z bębnów taiko. Oba wyrażenia „doshita" i „korya sa" mają znaczenie w języku japońskim ale podczas Matsuri są używane jako nic nie znaczący okrzyk publiczności. Zaskakujący utwór wydający się być bardzo trywialnym, blichtrowatym kawałkiem - tak naprawdę jest taki bo ma ukazać przez to naturę uciech w mieście - jako pustych, hedonistycznych, maskujących naszą samotność. Końcowy róg wprowadzający minorowy nastrój oznacza że każda zabawa kiedyś kończy się i wracamy do niechcianej rzeczywistości  - stąd połączenie tych ostatnich akordów z epicką „Procession".
Ostatni, najdłuższy utwór to wspaniałe zwieńczenie płyty powoli podnoszące napięcie w którym wiolonczela powraca na pierwszy plan. Niebanalna melodia wspomagana jak zwykle znakomitymi samplami i podgłosami chóru plus w końcu znak rozpoznawczy Vangelisa, charakterystyczne orkiestrowe brzmienia. Głęboka noc ma w sobie moc oczyszczenia z hałasu dnia codziennego w mieście. Jest czysta i silna. Następuje zaskakujące przejęcie roli wiolonczeli przez akordeon i wprowadzenie patetycznego tonu poprzez werble w stylu wojskowym, które zostają wyciszone i w końcu symbolicznie, jako uzmysłowienie że wszystko zatacza krąg przez powtórzenie efektów i dialogu z „Morning Papers" spinających klamrą całą płytę.
The City jest niczym soundtrack - swoistą muzyką dla wyobraźni - refleksyjna opowieść o miejskim życiu wspaniale łączy w kompleksowy przekaz to jak miasto może być miłe, przyjacielskie a zarazem mroczne i odpychające. Vangelis maluje różne nastroje - strząsa senność i rusza poprzez ruchliwe ulice i promenady aby wrócić do domu i zainicjować proces od początku. City jest zarazem zmysłowe - poprzez wyszukane rytmy i jakość i malarskość dźwięku i melodii stworzonych przez mistrza. Znakomicie wykorzystuje cyfrowe brzmienia do opisania owej metropolii. Jeden z najlepiej oddanych dźwiękowo obrazów miasta według mnie ciekawszy od Blade Runner do której jest zresztą kilka przywołań i reminiscencji tyle że tu podanych jako esencjonalne składniki . Płyta jest bardziej minimalistyczna niż „Direct" - jako dekoracje użyto urywki rozmów, efekty dźwiękowe. Zwraca uwagę interesujące wykorzystanie azjatyckich wpływów poprzez użycie słów czy efektów dźwiękowych. Sample dźwięku monet, rozmów odgłosów ulicy budują bardzo sugestywną atmosferę miasta, uromantyczniają i odpowiednio budują nastrój --słychać że ten album był tworzony głównie w nocy, w otoczeniu dźwięków jakie przynosi jej cisza - i słychać, że urzekła Vangelisa. Co ważne przy efektach, płyta ta jest znakomita od strony realizacji w czym zasługa Frederica Rousseau, inżyniera dźwięku i też el muzyka (polecam Spirit In The Woods) co szczególnie uwypukla się w Dolby Surround. Vangelis rozwija na tej płycie i czerpie z różnych stylów jazz (2) rock (3) new age (5, 6). Instrumentarium oparte jest na syntezatorach, ale brzmienie bardzo różnorodne (trąbka 1, gitara 3, wiolonczela 8). Tym bardziej więc warto poznać ten muzyczny portret mistycznej podróży ulicami miasta. Miłośnicy muzyki elektronicznej z pewnością nie będą zawiedzeni.(10.35/10)

1. Dawn (4:16)
2. Morning Papers (3:55)
3. Nerve Centre (5:30)
4. Side Streets (4:12)
5. Good to See You (6:51)
6. Twilight (4:57)
7. Red Lights (3:55)
8. Procession (9:33)

Vangelis / all instruments Arranger, Producer, Main Performer
Mikamo Yuko and Kimura Rieko / voices on "Twilight" and "Red lights"
Kathy Hill / voices on "Good to see you"
Roman Polanski and Emmanuele Seigner / footsteps and voices
Philippe Colonna Engineer
Frederick Rousseau Engineer
Alain Marnat Mastering
Florian Assistant Engineer
Ras Baboo Assistant Engineer


spawngamer

« powrót